3



Po długich błaganiach menadżer chłopaków, dalej upierał się, aby Jeon wracał do Seoulu samochodem. Z nieznanych powodów, nawet nie dopuszczał Kookiego do marzeń, o poworcie pociągiem. Zdesperowany nastolatek nie dał jednak za wygraną i całkowicie zignorował zakaz. Wymknął się z samego rana, po pożegnaniu z mamą. Ona także wolała, by jej syn zachowywał się jak zwykły dzieciak i mógł chociażby wybrać rodzaj komunikacji. Równocześnie zdawała sobie sprawę, że może nie poradzić sobie z ewentualnym atakiem fandomu, więc w tajemnicy posłała za nim prywatnie, jednego z ochroniarzy.
 Gdy zamaskowany Jungkook wygodnie usiadł w pustym przedziale, od razu sięgnął po telefon. Jego wiadomości do chłopaków nie były jeszcze otworzone. Żaden jej nie otrzymał.
–    Co jest grane? - powiedział sam do siebie. To było zbyt dziwne, żeby żaden z nich nie miał przy sobie telefonu od dwóch dni, albo chociaż którykolwiek nie sprawdzał poczty. Zmieszany zablokował ekran by nie marnować baterii i z uwagą przyglądał się widokom za oknem. Cieszył się, że może wracać sam, jak normalny człowiek, aczkolwiek wynajmowanie całego przedziału dla siebie, nie było do końca normalne. Jego menadżer także szybko zorientował się o jego uciecze i nakazał chłopakowi, by przynajmniej po dojechaniu, szybko oddał się w ręce ochroniarzy, którzy mieli dalej zająć się jego bezpiecznym powrotem. Oczywiście Jungkook nie miał zamiaru słuchać go tego dnia. Wiedział, że może mieć z tego różne konsekwencje, ale chociaż przez jeden dzień marzył o chwili spokoju. Odtworzył ulubione kawałki w słuchawkach i co chwilę zerkał, czy w dalszym ciągu jego wiadomości nie dotarły do adresatów. Jak się okazało, nic się nie zmieniło. Wtedy i w przeciągu dwóch następnych godzin.

~


 Starsza kobieta złapała dziewczynę za ramię i oddała w jej ręce walizkę średnich rozmiarów.
–    Pamiętaj, jak wylądujesz od razu zadzwoń do mnie. Twój ojciec prawdopodobnie nie będzie w stanie odebrać – oznajmiła i uśmiechnęła się do niej.
–    Czemu nie mogę zostać u ciebie ciociu? - spytała z żalem w głosie.
–    Za kilka dni sama opuszczam kraj. Pan Lee zajmie się tobą w stanach – dopowiedziała i spojrzała na nią z politowaniem. Było jej szkoda tego dziecka. Z miłości do ojca straciła troskę i akceptację własnej matki. Im Yuna doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak okrutny los spotkał ją już za najmłodszych lat. Jako, że owa dziewczynka była córką jej starszego brata, także chciała okazać jej trochę uczuć, których nie mogła dostać od własnej rodzicielki.
 Kobieta pozostawiła nastolatkę samą na lotnisku i szybko odjechała z parkingu. Chciała zostać z nią dłużej, jednak jako że również jako lekarz miała pacjentów, nie mogła sobie na to pozwolić.
Dziewczyna od zawsze podziwiała swoją ciotkę. Była dla niej wzorem i chciała pójść w jej ślady. Nie w ojca czy matki, a w swojej krewnej, która była ideałem niezależnej kobiety z charakterem. Oprócz tego że specjalizowała się w kardiochirurgi i jeździła od Seoulu do Busan, to często ofiarowywała swoje umiejętności w akcjach charytatywnych. Młoda Im, miała co nieco inne plany, gdyż jej głównym celem nie było leczenie pacjentów, a bardziej zajmowaniem się badaniami w laboratorium.
 Skierowała się w kierunku odprawy. Czuła na sobie czyiś wzrok i wiedziała, że jest obserwowana. To byłoby dość podejrzliwe gdyby jej tata zostawiłby ją samą sobie w podróży do Ameryki. Była jego oczkiem w głowie. Od podejrzliwej ochrony uwolniła się momencie, gdy skręciła w stronę toalety. Razem z walizką weszła do kabiny. Ukucnęła nad nią i zacisnęła kilka ubrań w pięściach. Tkwiła tam tak, jakby zastanawiała się cały czas nad swoimi działaniami. Nie chciała zawieść ani taty, ani nikogo innego. Nie miała jednak wyjścia.
 Po kilkunastu minutach wyszła z pomieszczenia. Przebrana w szarą bluzę z kapturem, którą miała na sobie po raz pierwszy, o czym świadczyło to, że zapomniała nawet oderwać drażniącej metki. Rozpuściła włosy i założyła buty na dużo wyższej podeszwie. Tak jak oczekiwała, ochroniarz nasłany przez jej ojca, cały czas oczekiwał aż wyjdzie z ukrycia. Była nadzwyczaj inteligentna, więc nawet pan Im wiedząc o tym, martwił się czy jeden ochroniarz z pewnością wystarczy. Jednocześnie myślał o tym, że będzie zbyt podejrzliwy wobec córki, jeśli tak ją zabezpieczy. Sumienie wykańczało go nawet przy tym, jak wydał rozkaz jednej osobie o zadbanie o jej przypilnowanie.
 Mimo wielkich kompetencji mężczyzny, który czaił się na Im Ha-Eun, ta szalona dziewucha bez większego trudu opuściła parcelę, nie zostawiając po sobie żadnego śladu, oprócz porzuconej walizki na środku łazienki. Jej motywy nie były nikomu znane, a zanim wysłano za nią resztę zgrai ochroniarzy, dziewczyna była w połowie drogi do Seoulu.

~


 JungKook od razu po wydostaniu się z peronu, przeszedł osobną drogą. Oprócz maski, zarzucił na siebie kaptur od czarnej bluzy. Miał nadzieję, że nikt się na niego nie rzuci, chociaż wolałby już zostać otoczony przez fanki, niż dorwany przez załogę z wytwórni. Nieco zawiódł się faktem, że żaden z chłopaków nie pofatygował się, aby po niego pojechać, a jego wiadomości w dalszym ciągu pozostawały niewyświetlone. Zaczęło go to bardzo niepokoić. Dorzucając przesadą reakcję menadżera na jego samodzielny powrót, to wszystko mogło się ze sobą łączyć. Chciał jak najszybciej spotkać się ze swoimi przyjaciółmi. Kolejno do nich wydzwaniał jednak żaden z nich nie odbierał.
–    „Szlag by to” - pomyślał i szybko dorwał taksówkę. Przez duży ruch pozostawali w jednym miejscu. Akurat w momencie, kiedy mu się tak śpieszyło. Rozłożył się wygodnie na tylnym siedzeniu, a obok siebie trzymał małą walizkę. Była mała bynajmniej dla niego.
 W pewnym momencie usłyszał ciche trzepnięcie drzwiami. Był jednak tak wykończony, że nie chciało mu się nawet otworzyć oczu. Kierowca akurat wyszedł na ulicę, gdyż stali w korku. Przez zmianę sytuacji na drodze, mogli z powrotem kontynuować jazdę, która i tak ciągnęła się w nieskończoność. Trwała co najmniej 3 razy dłużej, niż normalnie.
 Gdy samochód się zatrzymał, chłopak zatrzasnął za sobą drzwi. Było już dość ciemno.
–    Chłopaki, wróciłem! - „krzyknął” szczęśliwy i śpiący jednocześnie, zanim zdążył wejść do środka. Jak wielkie było jego zdziwienie, gdy dostrzegł zgaszone światła, dokładnie w każdym pomieszczeniu. Z tego co wiedział, dzisiaj cały dzień mieli spędzić właśnie tutaj. Bez treningów czy jakichkolwiek wypadów. Zerwał się z miejsca z walizką, którą rzucił pod drzwi i starał się od kluczyć mieszkanie.
–    Co? Czemu nie pasuje?! - zapiszczał przerażony. - To jakiś żart, tak? Wymieniliście zamki bardzo śmieszne – zadrwił, zaczął walić w drzwi, okno i zdzierał swoje struny głosowe z całych sił. Opadł ze zmęczenia i wysłał ponad dziesięć wiadomości ze strasznymi groźbami, do każdego z jego współlokatorów.
–    To na pewno pomysł Jimina – warknął i zrobił smutną minę. Dopiero gdy odstawił telefon, zauważył że naprzeciwko niego siedzi dziewczyna. Ta sama, którą spotkał w Busan.
 Gwałtownie odskoczył i wycelował w nią wskazującym palcem, przerywając jej tym samym to, co chciała powiedzieć.
–    Jesteś psychofanką, prawda? To twoja sprawka? Wysłałaś ich na drugi świat i odebrałaś mi dom, żeby móc mieć mnie tylko dla siebie tak? Spieprzyłaś! Nigdzie z tobą nie pójdę ty szalona suko – skierował na nią wszelkie możliwe zarzuty i czekał na jej reakcję, chociaż szczerze miał ochotę uciec jak najdalej i zacząć szukać swoje zguby.
–    Czyją mam być fanką? I co to za dom? Mieszkasz tu? - spytała zdezorientowana. Przez jego zachowanie stwierdziła, że jest naprawdę walnięty.
–    Ha, czyją fanką!? Dobre, ale na mnie to nie zadziała – znowu uniósł głos i tym samym sprawił wrażenie jeszcze gorszego szaleńca niż kilka sekund wcześniej. Sam myślał że tylko śni i pragnął wybudzić się z tego koszmaru.
–    Przepraszam, ale naprawdę nie wiem o co ci chodzi – te tłumaczenia jednak nie wywarły na chłopaku zbytniego wrażenia. Wypatrywał tylko czegokolwiek, co mogłoby ją nieszkodliwie ubezwładnić. Gdy trochę się opanował z jej pomocą, oczekiwał wyjaśnień.
–    Po pierwsze, to czemu znalazłaś się nagle w Seulu? Tutaj, ze mną? Pierwszy raz cię widzę na oczy i nic z tego nie potrafię zrozumieć.
–    Uciekłam. Muszę załatwić tutaj kilka spraw, poza tym nie miałam gdzie się podziać. Nie chcę wracać do domu, a tylko pójście za tobą okazało się w miarę rozsądną opcją.
–    Nawet jeśli mnie nie znasz?! - znowu podwyższył swój głos.
–    Tak – odpowiedziała bez zastanowienia i bez emocji. - No to nie do końca tak. Możesz myśleć, że jestem szaloną suką, ale przecież w pewnym sensie cie znam.
–    Jakim cudem znasz mnie, skoro ja nie znam ciebie? - skrzywił się. Czyżby coś przeoczył?
–    Znasz. Poznałeś mnie w Busan.
–    Nie rozśmieszaj mnie popaprana dziewczynko, ugh! - podrapał się energicznie po głowie, starając zebrać wszystkie myśli.
–    To ja jestem popaprana? Uciekam z domu za kolesiem, który nagle przebrał się za bandytę i prowadzi mnie pod losowy adres, myśląc że to jego dom i że tutaj mieszka. Kogo chcesz oszukać dziwaku? - odpyskowała i podkuliła nogi, łapiąc się pod łydkami.
 W krótkim czasie Kookie zrozumiał, że stwarza pozory jeszcze gorszego popaprańca niż ta dziewczyna. Poczochrał bardziej swoje włosy, mając nadzieję że zaraz przyjdzie mu do głowy jakiś pomysł. W dodatku zdał sobie sprawę z tego, że ta „wyjątkowa” nastolatka nie ma w rzeczywistości pojęcia kim on jest.
–    Naprawdę nigdy nie słyszałaś o BTS? Czy po prostu mnie nie poznajesz? - zapytał zakłopotany.
–    Nie słyszałam.
–    Jaka normalna obywatelka Korei Południowej, może nie znać BTS? To samo w sobie jest podejrzane. Skąd ty się urwałaś?
–    Z Ameryki. Już ci mówiłam. Jedyny zespół który kojarzę to EXO – jej słowa trochę dotknęły chłopaka i jego poczucie wartości. Jej zachowanie wydało mu się trochę bardziej logiczne.
–    Nie kręcisz? Kim ty właściwie jesteś?
–    Na pewno jestem bardziej wiarygodna niż ty – uśmiechnęła się sztucznie i ukucnęła nad chłopakiem.
–    Mogę ci obiecać, że jeśli dasz mi się zatrzymać w twoim prawdziwym mieszkaniu i będziesz na mnie bulić przez kilka dni, to zrobię dla ciebie wszystko. Zgodzę się na cokolwiek. Oprócz wykorzystania seksualnego. W dodatku jestem nieletnia – wypaliła bezmyślnie, a jednak jej słowa brzmiały, jakby jej plan był od dawna ustalony.
–    Też jestem nieletni! I nie zwariowałem. Mieszkam tu już jakiś czas, a z tymi ludźmi dzielę łóżka od trzech lat. Jakkolwiek to brzmi – przerwał. Nastała nieręczna cisza. W oczach dziewczyny był godny pożałowania. Wyglądał jak smutny piesek, który miał zaraz się popłakać. Nieśmiało wyciągnęła rękę w jego stronę i delikatnie pogłaskała go po głowie.
–    Powiedzmy, że sobie ufamy. Okej? Być może jesteśmy w tym momencie ostatnią deską ratunku dla siebie. Przemyśl to – znowu się do niego uśmiechnęła. Teraz przypominała Jinę do złudzenia. Jeon tak bardzo żałował, że to nie jest naprawdę ona, ale z drugiej strony coś sprawiało, że to ostatnia osoba, która jest w stanie mu pomóc. Gdyby Jina żyła i tak nie pomogłaby mu teraz, a dalej żywiłaby do niego urazę.
 Siedzieli w takiej pozycji kilka minut w ciszy. Notorycznie przyglądali się sobie wzajemnie i starali rozszyfrować tę drugą osobę. Gdy Jungkook miał wykręcić numer do swojego menadżera, nagle zza płotu pojawił się duży, czarny samochód. Obydwoje unieśli się ku górze, a z auta wysiadło co najmniej dziewięciu ochroniarzy i sam menadżer. Gdy zobaczył chłopaka, od razu rzucił się w jego stronę. Widać było jego rozzłoszczenie, a sam Kookie zastanawiał się już nad swoją karą. Nie miał zamiar jednak uciekać, bo za bardzo zależało mu na wyjaśnieniach.


–    Jeon JungKook! Ty łobuzie mały, czemu uparłeś się na ten pieprzony pociąg?! I czemu znowu mnie nie posłuchałeś? - darł się  z wyraźnym poirytowaniem w głosie. Sprawił chłopakowi porządne lanie po głowie i pociągnął go za ucho, na co ten odparł głośnym jękiem.
–    Czy to nie ty hyung powinieneś mi to wyjaśnić? - spytał pocierając obolałe miejsca. - Czemu nikogo nie ma? Czemu wszyscy zniknęli i nie mogę dostać się do własnego domu? O! Teraz mi wierzysz? - skierował pytanie do oszołomionej dziewczyny stojącej obok niego. Ona pokiwała tylko zdezorientowana głową, udając że wszystko jest dla niej zrozumiałe i że wcale nie wpakowała się w wielkie gówno.
–    Co to za mała przylepa? Fanka cię śledzi? Nie umiesz sobie z nią poradzić? - zmienił temat, mierząc wzrokiem młodą Im.
–    Nie odwracaj kota ogonem! Ona nawet nie wie kim jestem, więc lepiej najpierw wyjaśnij mi to co najważniejsze. Hyung, o co tutaj chodzi? - jego wzrok był naprawdę proszący, a mężczyzna nie potrafił dłużej go zwodzić.
–    Słuchaj Kookie, sam do końca nie wiem. To ja wymieniłem zamki, zaraz po tym jak wszyscy zniknęli. Miałem nadzieje, że to tylko psikus, więc byłem pewny że zadzwonią jak będą chcieli wrócić. Miałem też nadzieję, że ty też jesteś w to mieszany i jak wrócisz to wszystko się wyjaśni, ale skoro nie masz o niczym pojęcia – ciągnął dalej. - Ich zniknięcie jest zbyt podejrzane i obawiam się, że ty także jesteś w niebezpieczeństwie. Na razie wynajmiemy ci chwilowo apartament, a potem będziemy myśleć co dalej. Jedyne co musisz robić, to to o co cię proszę. Policja już działa w tej sprawie.
–    Nic z tego nie rozumiem... - Jeon wyraźnie spoważniał i nie mógł uwierzyć w to co słyszał.
–    Wszystko w porządku? - menadżer złapał chłopaka na ramię, próbując dodać mu otuchy. Następnie wydał rozkaz ochroniarzom, aby zabrali jego rzeczy z domu nie naruszając żadnych zabezpieczonych miejsc, pomocnych w śledztwie i zaprowadzili go do samochodu.
–    Chwileczkę! Zabierzmy ją ze sobą – wskazał na ciemnooką, po czym pociągnął ją za rękę. Nakłamał trochę o jej tożsamości, której sam nie znał. Sam stwierdził, że oszalał, ale być może była dla niego naprawdę ostatnim ratunkiem.





       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© grabarz from WS | XX.